BOCZEK po Moris Cup Jahodna

W miniony weekend rozegrano 3 i 4 rundę Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski. Tym razem zawodnicy ścigali się na słowackiej trasie w okolicy Koszyc. W gronie najmocniejszych samochodów znalazł się również Lancer Evo kierowcy o pseudonimie Boczek z zespołu 4Turbo.

 

BOCZEK:

Przed zawodami obawiałem się trasy rundy w Jahodnej. W 2014 roku miałem tam problemy. Jednak podczas minionych zawodów okazało się, że poprawiłem swój czas aż o 9 sekund. To fajny progres. Auto sprawowało się bez zarzutów, a i kierowca chyba pojechał dużo bardziej ambitnie. Wyścig Moris Cup ze względu na swój wyjątkowy charakter to dobre rozwiązanie. Mamy park serwisowy na szczycie, więc na każdy podjazd jesteśmy sprowadzani na dół na start. Dzięki temu mogłem dłużej posiedzieć w aucie. Zabrakło mi 1 podjazdu treningowego w sobotę do pełni szczęścia. Szkoda tego przejazdu, ale i tak wynik jest bardzo dobry. Udało się zdobyć 5 miejsce w E1 w sobotę i wysoką 9 pozycję w generalce niedzielnej rundy. Jestem zadowolony z wyników. Niestety tym razem wracam bez pucharów. Nie liczyłem na nie. Mój samochód nie może konkurować z pojazdami moich kolegów z Polski i zagranicy. Wiem, że przełamałem moje lęki w 100% i z tego jestem zadowolony. Szkoda mojego zespołowego kolegi Dubaja. Znowu miał przygodę. Chciał opóźnić hamowanie, zblokowało mu koła i znowu rozbity tył auta. Limit pecha chyba wyczerpany na ten sezon. Teraz mamy miesiąc przerwy, bo jazda tydzień w tydzień to ogromny wysiłek zarówno fizyczny dla kierowców jak i organizacyjny. Najbliższe dni odpoczywam i czekam na kolejną rywalizację na Magurze. Dziękuję kibicom, ekipie 4Turbo i portalowi wyscigigorskie.pl.